Strona główna > Fantastyka, Fantastyka zagraniczna, Humorystyczne, Polecane, Ulubione, Wszystko > „Straż! Straż!” – Terry Pratchett

„Straż! Straż!” – Terry Pratchett

Tytuł: „Straż! Straż!”

Cykl: Świat Dysku

Autor: Terry Pratchett

Wydawnictwo:  Prószyński i S-ka

Liczba stron: 302

Data wydania:  1999

Ocena: 9/10

——————————

„Służba w Straży Nocnej bynajmniej nie należy do zajęć zapewniających splendor i powszechny szacunek, a cóż dopiero mówić o dowodzeniu tą formacją. Niestety, kapitan Vimes nie ma wyboru, szuka więc pociechy na dnie butelki, jego dwóm podwładnym zaś nie pozostaje nic innego jak starannie unikać miejsc, gdzie może zostać popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Wszyscy zdążyli przywyknąć do tej sytuacji, lecz pewnego dnia wybucha potworne zamieszanie: oto do Ankh-Morpork przybywa gigantyczny krasnolud Marchewa i postanawia zostać najlepszym strażnikiem w historii miasta – nawet gdyby musiał aresztować wszystkich jego mieszkańców…” – tak brzmi opis na odwrocie książki i to on wystarczająco nakreśla jej fabułę, nie zdradzając przy tym wielu interesujących wątków pobocznych. „Straż! Straż!” jest moim drugim spotkaniem ze Światem Dysku, które z wielu powodów mogę zaliczyć do znacznie bardziej przyjemnych.

Cóż takiego posiada ta książka czego próżno szukać w innych? Przede wszystkim specyficzny styl autora i olbrzymią dawkę humoru, absurdu, ironii i czego sobie jeszcze życzycie. Jeżeli chodzi o dobrą zabawę, tak wydaje mi się że to odpowiednie określenie, to Terry Pratchett śmiało może uchodzić za niedoścignionego mistrza w swej dziedzinie.

Sama fabuła, jak wspomina okładkowy opis, dotyczy perypetii Straży Nocnej Ankh-Morpork, jednostki niebywale zdegenerowanej, dla której warto ścigać przestępców nie tyle w celu ich złapania, a jedynie dla samej gonitwy. Jeżeli ktoś byłby w stanie zapanować nad tą skromną liczebnie, lecz niepokonaną w filozofowaniu i zaskakująco nieskuteczną jednostką, to tą osobą jest jedynie kapitan Vimes. Ów człek należy do ludzi odznaczających się cynizmem i wiernością dla swoich przekonać, który mimo licznych oponentów (czy to politycznych, czy wszelakiej maści zbrodniarzy) niestrudzenie piastuje swe niechlubne stanowisko. Pratchett w niebywały sposób nakreślił portrety wszystkich bohaterów, począwszy od wspomnianego Vimesa, przez choćby sierżanta Colona, do żółtodzioba Marchewy. Wszyscy oni posiadają indywidualne cechy charakteru i zachowania, niekiedy na tyle absurdalne że głęboko zapadają w pamięć. O samej konstrukcji świata powiem krótko, gdyż uniwersum Świata Dysku jest tak  rozbudowane, że ciężko by było w jakikolwiek sposób logicznie przedstawić jego całokształt. Jego najważniejszą cechą, co rzecz jasna dotyczy także samego Ankh-Morpork, są odrębne prawa rządzące światem i specyficzne prawdy Świata Dysku, umiejętnie wplatane w karty powieści. Jeżeli coś jest na tyle absurdalne, że wręcz niemożliwe w pratchettowskim świecie występuje na porządku dziennym i pod żadnym względem nie należy do anomalii.

Co prócz specyficznego humoru jest powodem dla którego warto zapoznać się z tą powieścią? Jak już wspomniałem styl Terrego Pratchetta. Język którym operuje jest niezwykle plastyczny i w niesłychany sposób działa na wyobraźnię czytelnika, nie potrafi nużyć, a wręcz przeciwnie, sprawia że zapadamy się w fabule niczym w ruchomych piaskach i nim się spostrzeżemy zapominamy o otaczającym nas świecie. W tym miejscu chciałbym złożyć podziękowania autorowi (szansa że to przeczyta jest jedna na milion :>), bo od czasu Josepha Hellera i jego „Paragrafu 22” nikt nie wywołał u mnie tak wielu niekontrolowanych napadów śmiechu.

Czy „Straż! Straż!” to dobra powieść na rozpoczęcie przygody z cyklem Świata Dysku? Jak najbardziej, o ile nowe powieści (jak choćby czytana przeze mnie „Prawda”) pod wieloma względami odnoszą się do wcześniejszych publikacji, o tyle „Straż! Straż!” powoli wprowadza nas w świat niesiony przez kosmos na grzbietach czterech ogromnych słoni, stojących na skorupie Wielkiego A’Tuina (żółwia). Większość nowych miejsc, czy bohaterów zostaje natychmiast scharakteryzowana, byśmy mieli jako taki wgląd w ich miejsce w konstrukcji Dysku.

Podsumowując, Terry Pratchett pisze swoje książki w niepowtarzalny sposób, który jedni uwielbiają, inni zaś nie są w stanie zaakceptować. Jedno jest pewne, każdy szanujący się czytelnik (a przede wszystkim zwolennik fantastyki) powinien przynajmniej dla zaspokojenia ciekawości zapoznać się z twórczością tego odznaczonego angielskim tytułem honorowym pisarza. Dla takich osób „Straż! Straż!” wydaje się być idealną pozycją, gdyż jako raczkujący badacze Dysku nie zostajemy obsypani terminologią i miejscami, które pojawiają się w kolejnych częściach cyklu, a delikatnie „brodzimy” po tymże świecie, przygotowując się do wypłynięcia na „głęboką wodę”. „Straż! Straż!” to powieść zaskakująca i nieprzewidywalna, w której każdy powinien znaleźć coś co trafi w jego gusta czytelnicze.

Polecam!

[recenzja dostępna również na portalu Fantasy Book]


  1. 9 marca 2011 o 18:45

    Zdecydowanie potrzebna mi pełna humoru lektura, dlatego zapisuję na listę:). Ciekawa recenzja, więc nie mogło być inaczej.
    Pozdrawiam!!

  2. 9 marca 2011 o 20:01

    I recenzja, i książka są świetne. Pratchett nalezy do moich ulubionych autorów

  3. 9 marca 2011 o 20:53

    @Kasandra – Pratchett jest idealnym lekarstwem na poprawę humoru 🙂 Pozdrawiam

    @Alannada – W moim przypadku również, rzutem na taśmę, „wspina się” na piedestał ulubionych pisarzy 🙂

  4. 10 marca 2011 o 10:24

    Książkę kilka lat temu podkradłam mojemu kuzynowi i pamiętam, że przeczytałam ją chyba w jedną noc 😉 Masz rację, że ta pozycja ciekawie wprowadza w Świat Dysku. Jednak to nie jest do końca seria dla mnie. Chociaż raz na jakiś czas z miłą chęcią przeczytam 😉

  5. 10 marca 2011 o 13:32

    Czyżbyś stawał się kolejnym „terniętym”? 😉

  6. 10 marca 2011 o 17:25

    Ech Cholero Ty …. tak cudownie piszesz o książkach mojego Pratchetta, że mam ochotę Cię wyściskać 😉

    Uwielbiam cynizm Vimesa ;D w kolejnych częściach jest jeszcze lepszy 😉

  7. 10 marca 2011 o 22:00

    @Arsenka – W tym wypadku kradzież była jak najbardziej usprawiedliwiona 🙂 Zawsze można postąpić tak jak powiedziałaś, odpuścić sobie całą serię i od czasu do czasu umilić sobie czas humorem z Świata Dysku 🙂

    @Agnes – Zauważyłem że nie jestem pierwszym którego o to pytasz, czyżby własny termin określający celowe zabłąkanie się w Świecie Dysku?;) Jeśli tak, to ugrzązłem w nim na całego!:)

    @Enedtil – Robię co w mojej mocy 🙂 Skrycie liczę że w przypadku Vimesa tak właśnie jest, jeśli mógłbym zapytać, chcąc kontynuować cykl o straży przyszła kolej na „Zbrojnych”?:)

    • 19 marca 2011 o 23:36

      To nie moje określenie, zapożyczyłam z Biblionetki, zdaje się, że istnieje tam klub Terniętych skupiających fanów i miłośników twórczości Pratchetta. Sama jestem lekko ternięta 🙂

  8. 11 marca 2011 o 17:19

    Tak, czas na kwas i Zbrojnych 😉

  9. 11 marca 2011 o 23:23

    Wstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze ani jednej książki pana Pratchetta. Przygodę ze Światem Dysku muszę wreszcie rozpocząć, nie wykluczone że od „Straż! Straż!” 😉

  10. 12 marca 2011 o 22:05

    @Dusia – znawcą nie jestem, ale być może w tym przypadku przyda się opinia żółtodzioba 😉 Tak jak napisałem w opinii, wg mnie „Straż! Straż!” to dobry tytuł na początek przygody 😉

  11. Caitri
    27 marca 2011 o 13:21

    Pratchetta kocham 😀 Czytałam niedawno „Straż! Straż!”, bardzo mi się podobała, choć przebiła ją kolejna część „Bogowie, honor, Ankh – Morpork” 🙂

  12. 27 marca 2011 o 20:51

    @Caitri – nie wiedziałem nawet, że jest taka książka! Zaiste wybitny tytuł!:D Co do Pratchetta to uwielbiam go sobie dawkować dla poprawienia ogólnego samopoczucia 😉

  13. 14 czerwca 2011 o 06:38

    Stary, dobry Terry Pratchett 🙂 Czytałam, czytałam – wprawdzie akurat tą, ale nie wszystkie jego książki – i podobała mi się, chyba równie bardzo jak Tobie.
    + recenzja mi się podoba i to bardzo. Ja nie wiem czy umiałabym dokładnie oddać „cudność” tego tekstu, ale Tobie się udało 🙂

  1. No trackbacks yet.

Dodaj odpowiedź do Maks Anuluj pisanie odpowiedzi