„Komórka” – Stephen King
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 432
Data wydania: 2007
Ocena: 4/10
——————————
„Światowy bestseller #1”
„Zjawisko nazwane później Pulsem rozpoczęło się pierwszego października o godzinie 15:03 czasu wschodnioamerykańskiego. Tego dnia telefony komórkowe zaczęły przesyłać dziwny sygnał, który zamieniał ludzi w rozwścieczone bestie. Cywilizację ogarnął całkowity chaos… „
Choć staram się unikać sloganów reklamujących kolejne bestsellery, niemniej okładkowy opis wystarczył, by w połączeniu z nazwiskiem autora stworzyć w mej głowie obraz intrygującej powieści, a jak jest naprawdę? Zacznijmy od początku, sądzę, że Króla Grozy nie trzeba nikomu przedstawiać, także przejdę od razu do treści książki.
Puls – dziwne zjawisko, które przewróciło świat do góry nogami, tajemnicze, niebywale groźne, które jednak w rzeczywistości praktycznie niewiele się różni od jakiegoś zmutowanego wirusa, niespotykanej choroby czy postnuklearnego promieniowania zmieniającego ludzi w zombie, mutanty – jak kto woli. W każdym razie od jakiegoś czasu ten motyw nieustannie przewija się w coraz to nowszych, według producentów z roku na rok bardziej przerażających premierach kinowych. Nie doszukiwałem się zależności czy wydana w 2006 r. „Komórka” była inspiracją dla rzeszy scenarzystów, czy też to S. King zechciał wziąć na warsztat tak znany wszystkim motyw. Jedno jest pewne, odgrzewany kotlet, to odgrzewany kotlet, nawet jeśli jest podawany przez arcymistrza w swojej dziedzinie. Być może niektórzy z was przecierają oczy z ze zdziwienia, „jak to?”, „King i bubel?”, ”człowieku?!”. A jednak, uważam, że „Komórka” to ślepak, albo nawet niewypał wystrzelony, czy też pozostały w lufie karabinu z powieściami Stephena Kinga.
Żeby moja opinia nie była stricte subiektywna, nie podparta żadnymi dowodami postaram się wspomnieć co zabolało mnie najbardziej, nie odkrywając jednocześnie żadnego rąbka tajemnicy mającego jakikolwiek wpływ na treść książki.
Zatem zaczynamy!
Bohaterowie – dawno nie spotkałem tak mdłych osobowości, być może jest to pozostałość po lekturze Wegnera, a może po prostu taka jest prawda. Clay i inni w żaden sposób nie zyskali mojej przychylności, ba!, na każdej stronie oczekiwałem ich porażki. Nie kupili mnie, wręcz przeciwnie – odrzucili i zniechęcili. Z jednej strony można powiedzieć, że sytuacja jaka ich otaczała nie sprzyjała pokazywaniu swych prawdziwych cech, jednakże nie oznacza to, że można być niebywale bezbarwnym. Po drugie, suspens, jeśli gdzieś był, to albo przemknął gdzieś niepostrzeżenie, popełnił samobójstwo bądź też został zjedzony przez któregoś mutanta. Powieść od początku do końca wydaje się być pisaną na odczep wizją świata terroryzowanego przez telefonicznych szaleńców, gdzie główni bohaterowie zdają się znaczyć tyle co przydrożne paczki po chrupkach. Po trzecie – groza, wiem, że „Komórka” to nie „Cmętarz Zwieżąt”, ale jednak od tak legendarnego autora można wymagać obowiązkowej dawki grozy, jednak ta, z całą pewnością została pochłonięta przez bohaterów, którzy nieskorzy byli się nią podzielić. Dodam jeszcze, że boleję nad tym, iż wiele wątków zostało niedokończonych, być może ma powstać „Komórka 2” czy coś, bo naprawdę nie potrafię zrozumieć czym kierował się autor zostawiając nas z tyloma niedopowiedzeniami.
Abstrahując od tych negatywów, pozytywne cechy, nad którymi nie będę się rozwodził: jak to w przypadku Kinga – język, jak również niezłe wydanie z ciekawym zestawieniem różnych formatów czcionek.
Podsumowując, szczerze powiedziawszy nie będę nikomu polecał tej powieści, chyba, że przedstawiony w niej motyw jest dla was rzeczą obcą.
Niska ocena, ale w końcu to King, więc gdyby wpadła mi ta książka w łapki, to choćby z ciekawości musiałabym zajrzeć:))
Zgadzam się z przedmówczynią. Muszę w końcu wziąść się za Kinga
Mnie „Komórka” jakoś specjalnie nie zachwyciła, ale też nie uważam, że jest złą książką. To nie jest typowe arcydzieło strachu Kinga, ale ma coś w sobie i ten scenariusz „co było gdyby…” wydał mi się prawdopodobny i ciekawy. Jeśli chodzi o mdłe postacie to powiem szczerze, że czytałam tę książkę kilka miesięcy temu i pamiętam z niej tylko głównego bohatera. Reszta nie została w mojej pamięci, więc to nie świadczy o książce najlepiej 😉
Byłam zainteresowana Twoją recenzją Kinga i czuję się zdruzgotana, po prostu 🙂 Nie mniej, wierzę Ci na słowo i czuję się zwolniona z tej lektury. Pozdrawiam!
Maks powrócił! Brawo 🙂
Co do „Komórki” to ja niestety nie czytałam jej jeszcze i w sumie mam mieszane uczucia.
Chociaż na pewno kiedyś spróbuję ją przeczytać, żeby ocenić na własne oczy jej wartość, na razie jednak odkładam to na później 🙂
Na moim blogu zostałeś nominowany do nagrody One Lovely Blog Award. Więcej informacji w najnowszej notce. Gratuluję. 🙂
Kiedyś czytałam początek i stwierdziłam, że muszę kupić i dokończyć. Uwielbiam Kinga, a i tematyka rzeczywiście jest mi obca 😉
To bardzo słaba książka. Czytałam. Wolę zdecydowanie „starego Kinga”.
Cześć! Informuję że wytypowałam Cię do One Lovely Blog Award 😀
Więcej informacji znajdziesz w dzisiejszej notce na moim blogu.
Pozdrawiam gorąco!
@Kasandra – Jeśli w łapki wpadnie Ci więcej tytułów Kinga i będziesz musiała się na któryś zdecydować, to proponuję wybrać coś innego 😉
@Alannada – Polecam zacząć od wspomnianego w jednym z komentarzy „starego Kinga”.
@Arsenka – No tak, coś w tym jest, aczkolwiek nadal obstaję przy tym, iż King po prostu mnie zawiódł 🙂
@Finkaa – Wprawdzie na wielu portalach ta książka ma dość wysoką notę, być może ja mam jakieś zawyżone wymagania co do tego autora, albo po prostu dziwne gusta?:)
@Miqa – Odłóż, odłóż. Heh, żeby nie było, że zniechęcam 🙂
@Lenalee – O kurcze, dziękuję bardzo!:)
@Zaczytana-w-chmurach – W takim razie możliwe jest, iż książka przypadnie Ci do gustu.
@Beatrix – Popieram
@Miqa – Bardzo dziękuję i wkrótce zajrzę! Również pozdrawiam 🙂
Nie mówie zdecydowane NIE tej książce, jak wpadnie mi w ręce dam jej szanse 🙂
Pozdrawiam! 🙂
Pewnie z gustem Twoim wszystko ok, a innym brakuje obiektywizmu, no bo wiesz, to przecież KIng jest.
Nieważne. Z innej beczki: Nominowałam Cię do zabawy One Lovely Blog Award, choć nie mam pewności czy się nie spóźniłam. Szczegóły u mnie. Przyjmiesz zaproszenie? 🙂
Uwielbiam Kinga, a jego książki są jednymi z tych, które namiętnie sobie poczytuje. 😉 „Komórka” oczywiście także do nich należy, ale – tak jak Ty – uważam, że daleko jej do innych powieści autora.
Pozdrawiam,
Ew.
@Kass – Czekam na wrażenia po lekturze 🙂 Pozdrawiam
@Finkaa – Dziękuję za nominację, niestety przyznam się szczerze nie jestem zwolennikiem „łańcuszków” i wszystkiego co z nimi związane, także nie urażając nikogo najprawdopodobniej nie wezmę udziału w zabawie. Jednakże, raz jeszcze dziękuję 🙂
@Ew. – Można zatem powiedzieć, że teraz wypada sięgnąć po Kinga z wyższej półki, by, że tak ujmę, pozbyć się „niesmaku” 🙂
Pozdrawiam
A ja mam tę książkę w oryginale. Jak zaczęłam czytać początek dla samego testowania swojego angielskiego – o dziwo, wiele rozumiałam. Zaznaczam, że znajomość języka jest nieco powyżej podstaw.
Z prozy Kinga czytałam jedynie „To” i to były długie, makabryczne, perwersyjne wieczory. „Komórkę” to bym sobie obejrzała. Chociaż wystarczy komuś schować telefon by zmienić go w krwiożerczą bestię. ^^
@Agna – Haha. Zatem mamy pomysł na „Komórkę 2”, gdzie wszystkie telefony komórkowe nagle wyparują z rzeczywistości:)
Czytając tę książkę miałam wrażenie, że ktoś zrobił sobie żart posługując się imieniem i nazwiskiem autora dla którego groza ma inny wymiar. Dla mnie ta książka to kpina.
@Natula – albo po prostu zwykłe „potknięcie” 🙂