Strona główna > Literatura współczesna, Opinie, Wszystko > „44 Scotland Street” – Alexander McCall Smith

„44 Scotland Street” – Alexander McCall Smith

Tytuł: „44 Scotland Street”

Autor: Alexander McCall Smith

Wydawnictwo: MUZA

Liczba stron: 301

Data wydania: 2010

cena: 7,5/10

——————————

„W kamienicy pod numerem 44 żyją nietuzinkowi mieszkańcy miasta, a czytelnik śledzi ich codzienne, czasami dość ekscentryczne przygody.”

Tyle słowem wstępu, zważywszy jednocześnie na spory opis na okładce, jak również (albo przede wszystkim) niesamowite zróżnicowanie fabularne książki, którego jakakolwiek próba streszczenia skończyłaby się kompletnym fiaskiem. Autorem powieści jest Alexander McCall Smith, który zafascynowany publikowanymi niegdyś w gazetach kolejnymi odcinkami powieści postanowił stworzyć coś podobnego, jednakże umieszczając ów „serial” w formie książki. Czy coś takiego ma szansę nadal zainteresować czytelników? Otóż jestem przekonany, że cokolwiek sobie teraz pomyślicie i tak nie będzie miało większego znaczenia w starciu z tym obyczajowym „parowozikiem” jakim jest ów tytuł.

Osobiście jestem niezwykle zaskoczony, że tak odległa gatunkowo książka mogła mi przypaść do gustu, co więcej, mam niesłychaną ochotę na kolejne odcinki „Scotland Street 44” i zastanawiam się, co by tu zrobić by się do nich „dobrać”. Zaprzestanę jednak tego emocjonalnego ględzenia i postaram się rzeczowo zrecenzować ową pozycję.

Pierwszą cechą książki która rzuca się w oczy, albo inaczej daje się odczuć, jest sprytny pomysł z krótkimi rozdziałami, w skutek czego naprawdę ciężko oderwać się do lektury. Za każdym kolejnym powtarzamy sobie: „Ten już naprawdę ostatni na dziś”, a mimo to brniemy dalej przed siebie. Kolejną, chyba mogę śmiało powiedzieć najważniejszą cechą są jej bohaterowie, nie są oni mdli i bezbarwni jak ci których można zobaczyć w telewizyjnych serialach, nie są nam obcy, wręcz przeciwnie, przywiązujemy się do nich. Jednych uwielbiamy, podziwiamy, inni zaś dosłownie działają nam na nerwy w takim stopniu, że mamy ochotę wejść w strony powieści i przemówić im do rozsądku. Nie sposób jednak skupić się na wspomnianej we wstępie fabule. Choć na pierwszy rzut oka wyobrażamy sobie szarą i nudną kamienicę, pełną wrzeszczących dzieciaków, znudzonych staruszków i zapracowanych małżeństw, to nie sposób przetrzeć oczy ze zdziwienia widząc tak ciekawe perypetie głównych bohaterów. Fabuła jest niesłychanie dynamiczna, co na taki gatunek wydawało mi się zupełnie niemożliwe. Wielokrotnie występujące zwroty akcji działają tylko i wyłącznie na jej korzyść. Kolejną cechą która rzuciła mi się w oczy jest interesująca prezentacja społeczeństwa szkockiego, w którego życiu ważną rolę odgrywa miejsce zamieszkania i stosunek do mieszkańców innych miast. Śmietanka Edynburgu zostaje pokazana w pełnej krasie. Nie będę ukrywał, że swego czasu byłem w tymże mieście, co w pewnym stopniu pozwoliło mi czerpać jeszcze większą przyjemność z przytaczanych przez autora smaczków dotyczących przede wszystkim jego piękna. Co do samego wydania, bardzo podobały mi się zamieszczone w książce ilustracje, które idealnie oddawały sedno kolejnych rozdziałów, literówek się nie dopatrzyłem.

Podsumowując, „44 Scotland Street” to powieść dla każdego, nawet tak niezaznajomiony z tym gatunkiem czytelnik jak ja, znajdzie w niej wiele wątków które przykują jego uwagę. Jest to kolejny tytuł który świadczy o tym, że nie wolno oceniać książki po okładce bo zawarta w niej treść może niesłychanie nas zaskoczyć. Chciałbym jeszcze dodać, że podczas lektury miałem wrażenie ciepła bijącego z kartek powieści, może się to wydawać dziwne, ale czytelnik nie czuł się jak chłodny obserwator losów bohaterów, wręcz przeciwnie, miało się wrażenie, że od dobrych kilku lat mieszka się w sąsiedztwie, a zapach parzonej przez panią Domenicę herbaty ukradkiem wślizguje się pod drzwiami naszego mieszkania. Jestem niesłychanie ciekaw dalszych losów bohaterów.

————

„44 Scotland Street” mogłem przeczytać dzięki akcji: „Książka na wakacjach” organizowanej przez Magdę – za co bardzo dziękuję.

  1. 23 sierpnia 2011 o 11:29

    Książkę mam w planach od jakiegoś czasu, ale jakoś nie złożyło się, aby wpadła mi w łapki. Gdy się to stanie, na pewno przeczytam:)
    Pozdrawiam!!

  2. 23 sierpnia 2011 o 12:14

    Czyli to taka optymistyczna powieść – a czasami na optymizm trzeba znaleźć czas… Książkę mam i kiedy tylko przyjdzie na takiego typu lekturę pora – przeczytam. 😉

  3. 23 sierpnia 2011 o 15:08

    Jeszcze nigdy nie czytałam książki tego typu, a że ta wydaje się być interesującą lekturą, na pewno kiedyś po nią sięgnę. Mam nadzieję, że uda mi się dopaść ją jak najszybciej 🙂

  4. 23 sierpnia 2011 o 16:38

    Ja podzielam Twoją opinię! 🙂 Mnie bardzo przypadła do gustu ta książka i poszukuję już kolejnych części! 🙂

  5. 24 sierpnia 2011 o 16:29

    Ta książka wygląda tak niepozornie, że spodziewałam się przeciętnej treści. Z moim estetycznym zmysłem oceny „po okładce” kolejny raz bym się pomyliła.
    A tak poza tym to fajnie, że znowu piszesz 🙂

  6. viv
    25 sierpnia 2011 o 17:54

    Ja czytałam już Kobiecą Agencję Detektywistyczną Nr 1 i ogromnie mi się podobała, dlatego sporo sobie obiecuję po „44 Scotland Street”, bo choć klimat obu książek z założenia jest inny, przecież autor ten sam, więc musi być dobrze 🙂

  7. 25 sierpnia 2011 o 19:04

    Maks, ogromnie mnie cieszy, że Ci się podobała 🙂 czy reflektujesz część drugą? Mogę Ci dorzucić do paczki (wysyłam w sobotę). Oczywiście pożyczka 😉

  8. 5 września 2011 o 10:37

    Książka leżała u mnie na półce od urodzin (czyli od marca) i cierpliwie czekała na swoją kolej. No i się doczekała. Na razie nie jest źle:) Fajnie, że przeczytałeś i Ci się podobało. To mnie zachęca do dalszej lektury:)

  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz